... no tak, powiedziała, że będę dużo podróżować. Ja tam nigdy za bardzo nie wierzyłam we wróżki, chyba, że w te które amerykańskim dzieciom dają dolara jak im ząb wypadnie. W każdym razie tej to będę musiała wysłać kartkę na święta, bo jest dobra w swoim fachu:) I tak podróże związane są oczywiście z pracą , ale też z przyjemnościami.
Poniżej wrzucam parę fotek z Rimini, gdzie razem z innymi ludzikami z Technomexu byliśmy w październiku. Po tej podróży mam dziwną awersję do makaronu. Włosi na pierwsze danie jedzą chleb, na drugie makaron, na trzecie makaron i na deser espresso. Może nie jest to najlepszy sposób na odżywianie się, ale z drugiej strony, Włochom chyba dieta węglowodanowa służy.
W końcu Mediolan, z jakiegoś powodu, zamieszkuje dużo modelek. W każdym razie w październiku Rimini jest raczej spokojne i gdyby nie my i Alberto Tomba, to Hotel nie miałby za wielu gości. Generalnie cały wyjazd polegał na tym, żeby nauczyć jak najwiecej obcokrajowców korzystać i sprzedawać polsko- włoski sprzęt. O ile włoskie elektrostymulatory łatwo było pokazać, o tyle wciągnięcie ogromnej polskiej wanny do hydromasażu dźwigiem na piąte piętro wymagało już troche wysiłku:) Generalnie zajęcia przebiegały pomyślnie , a wieczorem przy współnych kolacjach każdy kraj pokazywał, że też "Ma Talent" (śpiewy, pląsy, kręcenie talerzem na palcu itd.) W ramach wyjazdu odwiedzilismy też San Marino. Ale, żeby zobaczyć słynne piękne widoki z zamków, musieliśmy... kupić pocztówkę;) Pech chciał, że akurat w dzień naszej wycieczki, San Marino, nawiedziła mgła stulecia. No nic, będzie to pretekst, żeby zawitać tam znowu. Wyjazd do Włoszech uwieczniony został w moim najnowszym dziele filmowym, za który mam nadzieje dostać technomexowego Oscara. (do wglądu w bogatej videotece Anny S. ;) )English Version (I know, nobody expected that)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz