Jak zwykle, trochę wody opłynęło w umywalkach hotelowych na Majorce, za nim Sikorowa kolejny raz siadła przed komputerem w celu wrzucenia reszty zdjęć z wakacji. Ostatni post skończył się na zapowiedziach (w kinie czasem są lepsze od filmu). Wróćmy, więc jeszcze ostatni raz na te plaże i na te hiszpańskie uliczki Majorki...
Po gruntownym, rozeznaniu wyspy, nadszed
Niestety, mieszkańcy Valdemosy nie przepadali za Fryderykiem i spółką, i z tego co wiem, to chciał stamtąd jak najszybciej uciec. Na pamiątkę tych wydarzeń zrobiłam sobie zdjęcie z głową Chopina (serce w Polsce, głowa na Majorce;) )
Szybki spacer pięknymi uliczkami z doniczkami przybitymi do ścian i dalej w drogę. Po drodze mijalismy fotogenicznego mieszkańca tutejszych gór-osła mrugającego do aparatu. Cel naszej wycieczki zbliżał się z każdym stromym zakrętem. Se calobre,
Zjazd prowadził, do tunelu wydrążonego w skale, a ten do położonej między ścianami wąwozu, plaży (kamienistej, bez klapek ani rusz).
Chciałam trochę popływać w okularkach , połowić jakieś skarby zatoki, ale złowiłam tylko... jeszcze jedną parę okularków:)
Z całej wcieczki najbardziej mi się podobało, że jednak pod górkę z powrotem, też będzie autem, a nie przez przypadek pieszo. Tematem ostatniego posta z Majorki będzie hiszpańska noc i super rodzinka (miejmy nadzieje, że napiszę go przed przed Bożym Narodzeniem) ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz