

..hmmm, no trochę się ta chwila przeciągnęła, laptop chyba nie wytrzymał napięcia i wzruszeń. W trakcie opisywania bardzo ważnych spraw, po prostu padł, a wraz z nim 15 linijek tekstu i zdjęcia. No, ale nic, bez zbędnego marudzenia i rozpamiętywania informatycznych zagadek tego świata, wróćmy tam, gdzie stoją 3 trójkąty w piasku datowane na 5000 lat. Po spotkaniu w cztery oczy z gekonem, potem było już tylko lepiej. Zmiana pokoju wyszła nam na dobre, mimo, że jeden pracownik recepcji prawie straciłby przeze mnie pracę, bo najpierw mówię, a potem dopiero włączam mózg. Piękny taras, rzeka płynąca przez środek hotelu i 4 restauracje. W tym jedna na cześć Beckenbauera (na zdjęciu) i wiesz, że czujesz się jak...niemiecki turysta:) Nauczyliśmy się nawet piosenki "Wir fliegen nach America, nach Americaaaaa". To taki przebój z animacji dla dzieci. O i ten "Urlaub, urlab...tralalala... cośtam... schwein". No dobra, tą pierwszą pamiętam lepiej;) Ale, my tu

...To był dzień naszej półtorarocznicy bycia razem z Jankiem (wiem, wiem, szalenie okrągła rocznica, można rzec styropianowa). Nie mniej jednak każda okazja jest dobra do świętowania. Biorąc to pod uwagę, łądnie się ubrałam, umalowałam, czyli generalnie wylaszczyłam na maxa. W końcu, raz w życiu obchodzi się półtorarocznicę:) Z tej okazji poszliśmy sobie wieczorem na obiad, potem na kawkę, a potem na pokazy akrobacji. Kulminacyjnym punktem wieczoru był spacer na plażę. Po drodze wzięliśmy z pokoju szampana, kupionego w Polsce, by potem usiąść na plażowym łożu z baldachimem. Otwarliśmy szamana i przy blasku księżyca i światłach hoteli nad zatoczką Morza Czerwonego Jan poprosił Annę o to żeby została jego zoną. Ona w swym zaskoczeniu przytomnie odpowiedziała, że się zgadza:)))...

(sprostowanie tego momentu jest tylko takie, że najpier pospiesznie sięgnęła po pierścionek, jakby miał nagle zniknąć, a potem dopiero powiedziała tak;) )
Od tej pory Janek mógł się już wyluzować i cieszyć resztą urlopu, nie myśląc już o tym czy pierścionek jest tam gdzie go włożył, czy w trakcie zaręczyn nie wpadnie do wody, no i chyba czy się zgodzę:)
W następnym odcinku: wielbłąd, wrak pociągu w środku pustyni i delfiny...
To be continued... jak dorwę kolejny sprawny komputer
English...
But German songs, were not the most important and exciting things we experienced in Egypt. Let's start with the most unexpected one.
On our 1,5 anniversary of being together, I dressed up and did my make up to look gorgeous. We went for a dinner, coffee, little arobatic show and to the beach, taking champagne with us.
We sat down on one of those beach bed with canopy next to the Red Sea. At this very special moment Janek asked me to marry him and I said YES.
I even kept the little flower he give me that evening (see the pic)
From that moment, he could finally get relaxed and enjoy the vacation even more...
To be continued...