czwartek, 9 lipca 2009

Kolejny sezon rozpoczęty...

Rok temu, pamiętnego dnia 8.06.2009, kiedy to Niemcy starli się z Polakami na zielonej murawie, Kubica parł do przodu w swym bolidzie, a Anna i Wojtek nic sobie z tego nie robiąc rzekli sakramentalne "I do", rozpoczęli w moim życiu sezon wesel. Wcześniej, przez 25 lat nie dane mi było być na żadnym, więc byłam wtedy szczególnie przejęta. A tu ni stąd ni zowąd, jestem już po 4-tym, a za miesiąc piąta balanga w stylu "Kawiarenki", "Biały Miś" i "Cudownych rodziców mam". Ale za nim rozpiszę się o weselnych harcach, należy też wspomnieć, że inny "sezon" się zakończył...
...Półtora roku temu, pomalowałam, umeblowałam i upiększyłam mój pierwszy pokój. Z namaszczeniem wybierałam Beddinge i Anebodę (słowa sofa i szafa, nie oddają w pełni zaangażowania emocjonalnego, które towarzyszyło mi przy kasie w Ikei). Teraz przyszedł czas na opuszczenie mieszkanka, zwanego potocznie "79". W tym miejscu wielkie "Thank You", dla mojej współlokatorki Zguby za ten super rok, który wprowadził wiele fajnych zmian i nie zawierał, żadnej kłótni o niewyrzucone śmieci czy za głosną muzykę:) W nowym gniazdku Sikorki, nie ma niestety miejsca na Beddinge, więc gdy udało mi się znaleźć dla niej piękne miejsce w górach, konkretnie w domku w Węgierskiej Górce, byłam tym bardziej zadowolona. Resztę sierotek mebelków wzięłam do nowego mieszkania.

No, ale dobrze wracając do tych chwil, które coś zapoczątkowują, a nie kończą, to po weselu Ani i Wojtka, Miśka i Sabiny, Radka i Emilki, przyszedł czas na Rafała i Karolinę. Ceremonia zaślubin miała odbyć się w Pile w sobotę, więc idealny plan zakładał, że w piątek należy wpaść jeszcze do Agnieszki (na fotce) i Macieja (Boże, koncert życzeń mi się tu zrobił, tyle tych par), którzy mieszkają pod Poznaniem. No i z prostej uroczystości, zrobił nam się długi weekend.
Aga i Maciek, przeszli już przez największe piekło remontowe, więc mogliśmy podziwiać "extream make over" ich mieszkania. Z Agnieszką oczywiście przeprowadziliśmy niekończące się ploteczki i podejrzewam, że gdybym przyjechała na tydzień i tak nie poruszyłybyśmy wszystkich tematów.
Aguś, pozdrowionka i do następnych odwiedzin. Tym razem zapraszamy na przepiękny Śląsk, mlekiem i miodem płynący.
Mijając piękne polskie łąki i pola, dotarliśmy wreszcie do Piły. W hotelu Pani zapytała, na jakie nazwisko jest rezerwacja. Czy na Aneta Sikora? Na to ja do niej: "Nie, na Anna Sikora, tak jak ma Pani na identyfikatorze!?!". Niesamowite, spotkałam swojego klona nazwiskowego. To tak, jakby człowiek spotkał swoją siostrę bliźniaczkę, albo jakby ktoś obcy, podawał się za mnie w Pile. Zagęszczenie Ań Sikor, nie powinno być jednak za duże, bo to grozi zagładą wszechświata. Śmiałam się nawet, że na weselu mogę być tylko do 22.00, bo potem wg grafiku mam zmianę w recepcji;)
W każdym razie, dojdźmy wreszcie do Państwa Młodych. Ślub był super, a po wyjściu z kościoła udało mi się nawet strzelić fajną fotkę, jak ich obsypujemy artykułami spożywczymi w postaci ryżu, płatkami róż i kasiorą. Wesele odbyło się w ośrodku w sosnowym lesie, nad jeziorem. Mimo, że na początku nikogo tam specjalnie nie znałam, to po 10 minutach czułam się jak u cioci na imieninach. Może dlatego też, że wcześniej co po niektórych spotkałam u fryzjera w Pile. W końcu, Ci co byli ze Śląska musieli na "chybił trafił" wybrać fryzjera przez internet, a ponieważ tylko jeden w Pile ma stronę internetową, before party odbyło się już tam. Właściwie na czas imprezy weselnej, dostałam tylko jedne zadanie: "Nie złapać bukietu". Niestety nie powiodło się. On po prostu był tak blisko, że nie mogłam się opanować, a lata gry w dwa ognie okazały się przydatne, bo przykleił się do mojej ręki szybko i sprawnie. Niektórzy nawet mówią, że to taka prolongata chwytu ze ślubu Ani i Wojtka. Jankowi pozostało tylko, przyczynić się do tego, żeby krawat również znalazł swojego adresata, co nie było chyba zbyt trudne, bo kawalerowie niechętnie po niego sięgali. Potem było kilka konkursów w ramach, których Pan Młody zastanawiał się czy to na pewno kolano jego narzeczonej, a ona czy to jego pępek, ja gwizdałam z bułką tartą w ustach, a potem tańczyliśmy w "Tańcu z Gwiazdami". Efektem naszych starań w konkursach były 2 butelki wódki i płyta zespołu weselnego "Trans" z autografami:) Po fantastycznie przebalowanej nocy, trochę spóźniliśmy się na poprawiny. Wstaliśmy o 13.30:) W ramach dnia drugiego był grill, spacery nad jezioro, no i porządny żurek:) Jednym słowem wesele jak się patrzy. Panna Młoda przepiękna, Pan Młody dbający o wszystkich gości i niesamowicie rodzinna atmosfera. W ramach poprawin bracia Pana Młodego wyciągnęli gitarę i wraz z nim, swoimi niesamowitymi głosami dali popis, wciągając w śpiew resztę gości. Z resztą jest się czym chwalić, jeśli odziedziczyło się talent po ojcu śpiewającym w "Śląsku". W każdym razie było na prawdę idealnie i każdemu życzę takiej imprezy z okazji włożenia na palec GPS-a.
Na koniec jeszcze dwa słowa o moim hobby zwanym "Cutting- Wedding-Cake-Rotate-Picture". Czyli w wolnym tłumaczeniu, kolejne zdjęcie które zrobiłam Państwu Młodym w czasie krojenia tortu (zdjęcie koniecznie musi być lekko przechylone). To już 4 do kolekcji i mając nadzieje, że jestem jedyną osobą na świecie z takim hobby, myślę, że mam szansę ustanowić rekord świata w ilości takich zdjęć:)
Droga powrotna do domu była bardzo szybka, dopiero co zamknęłam oczy, a tu już Janek parkuje nasz samochód w Katowicach;) Po prostu teleportacja, tylko że nie dla kierowcy...;)

English Version coming ...

In everyone's life, there are stages, which are starting and the ones that are ending. Previous year I was renting an apartment with my friend Magda. Now came the time to move out. I couldn't take all the furnitures to my new place, so I was really happy that I found a new home for my sofa. When over a Year ago I was buying it, it was such a big deal, because I was creating my own room. The way I wanted. And now is the time to say goodbye and thank You to my roommate, who I didn't argue with at all and had some great moments in the apartment called "79". Anyhow the new stage of life begins also for my friends. Agnieszka and Maciej moved to they renovated apartment, Rafał and Karolina got married. This two things were going on lately. We visit the first couple on our way to the second one's wedding. I haven't seen Agnieszka for a while, so of course we had million things to talk about. Then the wedding, was really great. In a lovely place in the forest, next to the lake. When we were checking in, it came up, while we talked with the lady from the front desk, that, her name is Anna Sikora. How weird. It's almost like I would meet my twin. I wanna fell special and than You find out Your not the only Anna Sikora in the world. Anyhow again, like it was Year ago, while the reception, I cought the veil. They say I prolongate my chances to get married. So Janek had to cache the groom's tie, again;) After that we took part also in some other contests, like e.g. dancing contest, winning altogether two bottles of vodka and the wedding band CD with the autographs. The next day, we woke up kind of late- 1.30 p.m., so we were a little bit late for a barbeque-after-wedding-party.
It was also awesome: meet, fresh air, alcohol and singing. What You can ask more. Two little brothers of the groom brought the guitar and made a good show. No wonder they are so talented, their father was a singer in a famous folkloristic group called "Silesia". My father, when he was young, also wanted to join this group. He even got in, after a lot of different tests, but when they told him, he can be a part of chorus, not a soloist, he was not interested anymore:) As my souvenir from the weddings, I took as usually a photo of a weeding cake. Now I have a collection of
"Cutting- Wedding-Cake-Rotate-Pictures" and I'm probably only one person in the world, who has a hobby like that. Unless other Anna Sikora does the same...;)



4 komentarze:

Anonimowy pisze...

ha sikoreczko :)))
widze,że talent do pisania to ty masz:)))no ale nie moge sie oprzec jednemu sprostowaniu...wizyte u fryzjera slynnego juz zarezerwowała nasza wspaniała Karolinka,poczatkowo dla 2 os ale w trakcie akcja nabirała tempa co w efekcie zakonczyło sie malym zlotem rodzinnym :)))buziaki

Anonimowy pisze...

Stanę w obronie talentu pisarskiego Sikorki :)))

Fryzjer by rezerwowany niezależnie wg wskazania jakiego udzielił "Pan Google.pl" a w piątek pytając jak tam trafić okazało się że mocna ekipa się tam wybiera :)

Unknown pisze...

Hejka Sikorko:)

Gratuluje fajnego bloga:)
Cieszę się,że wyprawa do Pily przypadla Ci do gustu i zapraszamy ponownie.
Co do fryzjera to z tego co wiem, to sposób wyboru fryzjera przez Panne Mlodą byl podobny tak jak u reszty gosci:)
Buziaczki i pozdrowinka

Sikorka pisze...

Hihi, ale się afera fryzjerowa zrobiła:) W każdym razie dobrze, że nikt nie wyszedł stamtąd z zielonymi pasemkami i grzywką do pół czoła- chociaż to podobno teraz modne:)
Jeszcze raz dzięki i na pewno powrócimy, no i wszystkiego naj z okazji 6go dnia małżeństwa;)