sobota, 15 września 2007

Ostatni dzień w Sundarze i inne ciekawostki...







Jak zwykle pojawiam się po dłuższej przerwie. Miałam nadzieje, że Adaś zaszczyci mój blog swoja obecnością, ale nie zaszczycił.
Zacznijmy od tego, że w środę Jennifer miała 21 urodziny, w USA oznacza to , że można legalnie pić alkohol, czyli nie trzeba już się chować w domu. Oczywiście urodziny Jen nie mogły być normalne. W końcu tylko raz kończy się 21 lat. Z tej okazji skoczyła ze spadochronem (chwała Panu beze mnie), była na wystawnej kolacji, a wieczorem wzięła mnie Elenę, Dona, Jeremiego i jeszcze dwie inne babeczki do...Strip Club czyli po naszemu baru ze striptizem. No, cóż nie zdarza się to codziennie, ale w końcu szefowa każe, no to trzeba iść. Nie było źle, będzie co opowiadać wnukom. Następnego dnia, po 2 godzinach snu, o 5 rano, zadzwonił budzik. Jest to sygnał , że trzeba się zwlec na moped i na 6tą do Sundary, szczególnie , że to był mój ostatni dzień. Wzięłam budzik do ręki, wyłączyłam i... poszłam spać dalej. Obudziłam się półtorej godziny później. No co, w końcu nie zwolnią mnie w ostatni dzień. Za pomocą wszelkich dostępnych środków, 15 minut później byłam już w pracy. Oprócz porannej wpadki i 2 potrzaskanych szklanek, to był dobry ostatni dzień. Porobiłam nawet parę fotek. My z Adasiem w naszych uniformach, Kalinda kuchareczka, której 21 urodziny świętujemy jutro (czyli spóźnię się w mój ostatni dzień do Candy Storu ;) ) basen one more time i zdjęcie jednej z Bułgarek przy śniadaniowym bufecie.
W poniedziałek, do Wisconsin przyjechałą Ewa z Hudsonem, także mam uaktualnione zdjęcia Gucia. Odwiedzili mnie zarówno w Sundarze jak i w Candy. Do tego wszystkiego przywieźli nam polski chleb, a kto zna ten wie, że amerykańskie dziadostwo nawet nie powinno nosić nazwy bread tylko nadmuchiwane tostowe nico.
Tak, więc wszystko dobre co się dobrze kończy. Jeszcze tylko ten weekend spędzę w Candy i koniec z pracą. Już się nie mogę doczekać. Na razie o wycieczce nic nie pisze, bo nie chce zapeszyć. Już trochę kłód pod nogi nam poleciało, ale mam nadzieje, że tam dotrzemy, a wtedy na pewno opiszę wszystko w szczegółach.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Sikorku, baw się dobrze, na wycieczce! Ja jutro (niedz) wybywam do domu, by byc przyzwoitą panną młodą i nie spać pod jednym dachem z przyszłym mężem przed ślubem:) Trzymaj za nas kciuki, bardzo się przydadzą! Szkoda, że nie będzie Cię z nami w ten dzień! Pozdrawiamy gorąco M&B

Sikorka pisze...

a to dobre, ta przyzwoita panna mloda;)trzymam goraco, a szczegolnie bede trzymac 22go:)na pewno wszystkowyjdzie pieknie.Zdjecia prosze mi przeslac right away:)buziole i zdawaj relacje na bierzaco

Sikorka pisze...

bieżąco...