niedziela, 23 września 2007

Przemieszczamy się...


Dzień drugi wyprawy:

Jak już pisałam spędziliśmy w domku Ewy w Chicago, zabawialiśmy Gucinka, zamęczaliśmy koty i robiliśmy foty...





















Dzień trzeci:


Dzisiaj wsiedliśmy w samolot do ... Miami. Pogoda na razie szału nie robi, ale cało, zdrowo i bez sensacji żołądkowo-jelitowych dolecieliśmy, a potem dojechaliśmy do naszego hotelu. Wprawdzie coś zmajstrowaliśmy z systemem na lotnisku , bo Adaś w systemie był panem Doktorem- cholera , a ja na tego magistra tyle czasu poświęciłam bez sensu.
Modlił się tylko, żeby nikt w samolocie nie zapytał "Czy na pokładzie jest lekarz?". Trochę posiedzieliśmy na lotnisku zanim przyjechał po nas bus, ale był czas na polskie kanapki zrobione z pysznego chicagowsko-polskiego chleba (dzięki Ewuś:) ) i zagadanie hiszpańskojęzycznej społeczności ;)





Na zdjęciu pan Doktor ciężko pracujący w naszym pokoju hotelowym i Aga ciężko fotująca:)



















Jutro jeszcze tutaj , a w poniedziałek w dalszą podróż...

5 komentarzy:

A.R. pisze...

pozostaje tylko powiedzieć: witaj przygodo :D bawcie się dobrze, jak tam się gdzieś przewinie jakiś policjant z Miami albo gliniarz i prokurator, to weźcie ich do Polski, co?? Please...

A.R. pisze...

I zapomniałam o najważniejszym! Wszystkiego najlepszego z okazji PIERWSZEGO DNIA JESIENI!!!!

Sikorka pisze...

no to sobie miami wzięło do serca ten pierwszy dzień jesieni:)leeeeeeeeeeeeejeeee:)

Anonimowy pisze...

Brakuje mi dalszych reportaży z Waszej podróży. Czekam na nie z niecierpliwością. Buziaki, mama

Sikorka pisze...

tam gdzie byliśmy nie było neta, ale już wkrótce pełna relacja:)i to dwujęzyczna:)z resztą już za niedługo w domku, jak nie relacja stąd to update w domu;)Ania