poniedziałek, 17 września 2007

Z bratowego punktu widzenia- cz. 23

Ostatni wepchany do zjeżdżalni Amerykanin, ostatnie zaniesione zamówienie i ostatni etap wyścigu kolarskiego "Tour de Work" za mną. W takich chwilach aż prosi się o podsumowanie. A skoro o coś się mnie prosi to muszę to wykonać... takie życie kelnera.
No właśnie, kelnera! Kto by przypuszczał przed wyjazdem, że będę pracować jako kelner. Ba, kelner w luksusowym Spa. Na początku czułem się nieswojo, dookoła mnie ludzie, którzy wiedzą jakie wino pasuje do jakiej potrawy, a gdyby byli Polakami to używali by słów "bynajmniej" i "aczkolwiek". Poza tym to jedzenie, co to w ogóle jest Filet Mignon? Z mięsnych potraw to znam tylko schabowego i roladę.
Z czasem udało się jednak zaadaptować do nowego środowiska, moja wiedza na temat napojów alkoholowych znacząco się poprawiła (nie wiem czy jest to powód do dumy), opanowałem do perfekcji robienie drinków, a jest to tym trudniejsze gdy się ich nigdy nie kosztowało i nie miało się zamiaru kosztować. Praca za barem nie zmieniła jednak mojego podejścia do alkoholu, ciągle dla mnie jest to tylko sok ze zgniłych owoców.
Poznałem wielu ludzi, nie wnikam czy ich polubiłem czy nie (nie będę mówił konkretnie o kogo chodzi... albo co tam- Bułgarki!), rozmawiałem z wieloma ciekawymi klientami (w sensie klient- konsument, nie "koleś", czy coś podobnego), jeden z nich spotkał Jordana w samolocie, inny ma przyjaciela, który grał z Jordanem w kosza, jeszcze inny grał w golfa z Seanem Connery. Miałem klientów, którzy chcieli mi przesłać hełm z rogami i logiem Chicago Bulls, klientki, które przekonywały mnie, żebym został modelem (co ten alkohol robi z ludźmi) i pewną parę, która po 2 godzinach rozmowy ze mną i kilku (o kilka za dużo) drinkach biegała po hotelu, jeździła w górę i dół windą w strojach kąpielowych.

Po ciężkim dniu w Sundarze jechałem do Polynesiana poratownikować (word nie zna słowa "poratownikować"? Skandal!). Niby praca lajfgarda jest łatwa, prosta i przyjemna. Myślicie, że to polega tylko na siedzeniu na krześle, a jedyne na co zwraca się uwagę to amerykańskie nastolatki i to żeby się równo opalić? Niestety prawda jest zupełnie inna. Musisz się zmagać z idiotycznymi, ciągle powtarzającymi się pytaniami, gdy siedzisz, walczysz z samym sobą żeby nie zasnąć, a gdy stoisz (w takiej pozycji spędziłem większość wakacji) zaczynasz odczuwać wszystkie bóle, które powinny się pojawić po 50-tce. Po dwóch dniach przebywania na słońcu możesz smażyć jajka sadzone na karku, a amerykańskie nastolatki... no w tym przypadku akurat jest tak myślicie, tylko trzeba pamiętać o okularach przeciwsłonecznych z przyciemnianym szkłami, bo to jest jak z patrzeniem na słońce. Zbyt długie wpatrywanie się jest niebezpieczne :)

Przez ostatnie dwa miesiące pytanie "Czy chcę zostać w Stanach" słyszałem tak często jak zespół Sistars o to skąd wzięła się ich nazwa. Powodów dla których mógłbym tu zostać są tysiące, każdy z nich jest zielony i ma na sobie twarz amerykańskiego prezydenta. Jednak te tysiące to wciąż za mało. Nie mam zamiaru robić czegoś co nie sprawia mi satysfakcji przez więcej niż 4 miesiące, nie mam zamiaru pójść na łatwiznę, bo właśnie pójściem na łatwiznę byłoby zostanie w Stanach. W Polsce też można osiągnąć sukces, też można zarobić duże pieniądze i to w bardziej przyjemny sposób. Poza tym nie mam zamiaru komunikować się z Wami za pomocą bloga do końca życia:)

Ps. Prawdopodobnie to jest mój ostatni wpis na Ani blogu (przynajmniej ostatni amerykański wpis) stąd 23 część. Po prostu nie byłbym bym sobą, gdybym ominął tę liczbę :)

7 komentarzy:

Sikorka pisze...

Nic dodac, nic ujac...:)))))))))genialne podsumowanie:)

A.R. pisze...

I jakie patriotyczne :D:D:D Adam, wracaj i kandyduj, wybory w końcu już wkrótce!

Sikorka pisze...

dzisiaj opuszczamy wisconsin :(((((((((((((((((

Anonimowy pisze...

A ja zaliczyłam 4000 wejście. Czy są jeszcze nagrody? Myślę o Was i trzymam kciuki za Wasze wojaże. Buziaki, mama

Anonimowy pisze...

Pozdrawiamy całe Wisconsin, a od Taty przesyłam szczególne podziękowania dla wszystkich, którzy Wam pomogli i uprzyjemnili pobyt w Wisconsin. Rodzice

Sikorka pisze...

spoko mamus, cos sie przywiezie w ramach nagrody;)

diana pisze...

halo moto - już z POLSKA:P No, no... liczba '23' jest już od 24 lat zarezerwowana...hmmm...
Nasz lot minął. (więcej lepiej nie dodawać).
No i jesteśmy TU. Prawdziwe życie czas zacząć...:>
buziaki dla Was. Już zza wielkiej H2O.
diana.