czwartek, 4 października 2007

I co dalej?...


28 września rano Majesty of the Seas przybiła do portu w Miami. Nasz lot do Chicago był dopiero wieczorem , więc jak to powiedziała Aga, pożytecznie marnowaliśmy czas. Kupiliśmy sobie 3 osobowy cień na plaży i razem z walizkami (które jak wykazały badania naukowe, cholernie ciężko ciągnie się po piasku;) ) przeleżeliśmy 6 godzin, z przerwą na budowanie fabryki Heinekena, serca dla mamy od Agi i żółwia z piasku.
Dwa dni przed wyjazdem do Polski, spędziliśmy u pani Helenki w Chicago. Kobiety, która swoją energią mogłaby zasilać całe Chicago, a jej grafik zajęć jest już wypełniony prawdopodobnie do grudnia 2009. Wspaniale nami się zajęła, polskie obiadki i polska gościnność. W tym miejscu wielkie dziękujemy i pozdrawiamy z polskiej ziemi:)
Co do powrotu do Polski, to jak na złość wszystkie bramki, przez które przechodziłam piszczały, a bagaż okazał się za ciężki. Nie bylibyśmy sobą , gdybyśmy zapłacili 50$ za nadbagaż. Na środku terminala, otwarliśmy 4 walizki i zaczęło się przepakowywanie, żeby żadna nie ważyła więcej niż 50 funtów. No to ja wyciągnęłam łyżwy i kask, przepakowałam trochę ubrań tu, trochę tam (dżinsy są ciężkie). Pani security powiedziała mi, że raczej z tymi łyżwami to mnie nie wpuszczą do samolotu (mogłabym zadźgać pilota), więc jeszcze troszki przekombinowałam i taraaaa... nie płacimy:) (trochę debilnie wyglądałam z moim bagażem podręcznym, jakbym chciała w połowie drogi wyskoczyć z plecakiem i w kasku)
Po powrocie rodzinka Agi powitała ją balonami i eee...jeżem (oryginalnie).
...No i tyle... home , sweet home. Cztery walizki wciśnięte do Pandy i powrót do domku.
Co dalej?...
Adaś oczywiście następnego dnia na ósmą na uczelnię, a ja...eee...a ja nie :)
Pytanie zasadnicze brzmi, czy jak jest się już w Polsce to czy dalej powinno się pisać bloga , który opisywał życie w Stanach?Hmmm... Głównie pisany był z myślą o mamie, żeby była na bieżąco, a teraz to sobie może popatrzeć live:) No nic, zobaczymy czy życie w Polsce może być na tyle ciekawe, żeby o tym pisać. Może teraz dla odmiany amerykańscy friends and step-family mogą zobaczyć co słychać w naszym kraju:)

Press #1 for English

We got off the ship on the 28th of September, in the morning, so we had the hole day to waste;) We went on the beach and in our shade (which cost us 12 bucks) spent the day, making a sand turtle or other weird stuff (like Heineken factory). Before we got home from Chicago, we have spent couple days in Miss Helenka's House. She is wonderful and she took care of us like we would be already home, back in Poland:) Thaaaaaaank youuuuuuuuuuuu!!! The trip home was of course "fun". I had to much metal stuff on me, so all the gates were beeping. We were supposed to pay 50 $ for overweight luggage ,but we are smart, so we've opened all the suitcases and started to repacked stuff (of course being the entertainment for other people. But we had been there before-->taking luggage out of the little plane, remember;) ) After coming back, Aga got a lot of balloons from her family and a... hedgehog- I had to check that in dictionary (see the pic):)
Anyway , we got safe home, home sweet home, bla bla, but what next??? Adam went to school next day. And I'm wondering should I still write the blog. After all this was my "What's up in U.S. blog".Is life in Poland interesting to read or write about it???...hmmm...I guess will see:)

2 komentarze:

A.R. pisze...

I co dalej?????? Kariera się zaczęła??Pozdro :D

Sikorka pisze...

ano:) w środę pierwszy dzień w pracy:)