wtorek, 2 października 2007

Kaj jest Cococay?...




...Tak zacznę ze śląskim przytupem, bo ani nie z chicagowskiego, ani nie wisconsinowskiego, ani nawet bahamskiego, tylko z katowickiego domku ten wpis:)
Ale za nim o tym jak znalazłam się na polskiej ziemi, bo oczywiście jak zwykle był to bieg przez płotki, to wrócę jeszcze do ostatnich dni naszej wycieczki.
No to do rzeczy. Kto mnie zna ten wie, że miałam zawsze taki mały dream, z resztą pewnie jak 90% ludzi na świecie, że siedzę pod palmą z drinkiem z parasolką. Podejmowałam już próby realizacji tego obrazka, ale zawsze były jakieś przeszkody, jak była plaża to nie było palmy, jak była parasolka to mogłam ją wbić najwyżej do coca-coli itd. (zrobiłam wtedy nawet zdjęcie, na wszelki wypadek jakby to miało być najdalej jak zajdę)
Cococay to była moja szansa:) Kaj jest Cococay? To taka mała kropka koło Nassau.
Statek zacumował i mniejszy statek wziął nas na wyspę. Bingo, wszystko , tak jak ma być. Zaczęliśmy trzaskać fotki. No tak jeszcze tylko drink. Do baru po Cocoloco albo Bahamamama. Tragedia...nie ma parasolki. Barmanka się zdziwiła, jak na wieść , że dostanę najwyzej słomkę zrobiłam minę jakby mi walnęła z kokosa. A było już tak blisko... ale fotki fajne...
W między czasie, kiedy zapomniałam o głodzie na świecie i skupiałam uwagę na braku jednej marnej parasolki, ponurkowaliśmy trochę między rybami i tak powstało słynne już zdjęcia szambonurka! Będzie mi poprawiało humor jeszcze przez kilka miesięcy:)
Dzień generalnie git, ale oczywiście wieczorem przy obiedzie musiałam podzielić się moją tragiczną (dalej nie pamiętałam o wojnach na świecie) historią. Nasz kelner to usłyszał, zawołał barmana i po 2 minutach na moim stoliku stał drink z dwoma parasolkami:)
Zachowałam je w mojej torebce, na wypadek spotkania jeszcze jednej palmy;)
Wrzucę jeszcze jedno zdjecie szambonurków, żeby mi nie było smutno samej;)...


English version down below

So, I got home safe, I'm not in Chicago, Wisconsin or Bahamas. Just home. Anyway, thanks to jet lag I'm still a little bit here and there.
But let's go back to Bahamas, to a little spot in Bahamas called Cococay, cause that's probably where everybody would like to be now:)
Trying to made my palm-beach-drink-umbrella dream come true I ended up not having umbrella, but other interesting memories and pictures. E.g. having this awesome snorkeling pictures, that will make me laugh even couple months from now. I had to tell the hole story, about me not making my stupid dream come true, to everyone during the dinner. After that, our server made sure that I will have a drink with even 2 umbrellas (probably to make me shut up at least ;) ) But this mission was not over yet...

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

aaaaaa! wielki come back! :) witamy w Polsce... (ja po trzech dniach od powrotu z usa zaczęłam sie zastanawiać dokąd by tu pojechać...:D). Zakładam, że cieszysz się z powrotu i marzysz by nikt nie zawracał Ci glowy ;) No nic daj tylko znać kiedy jedziemy razem do Ustronia odwiedzić Katarzynę eR:)
cmoki z niedaleka:>
diana

Sikorka pisze...

no właśnie dobre pytanie:)a kiedy możesz, bo jak już wspominałam na bezrobociu jestem;)

diana pisze...

no ja mogę w ten weekend np :) ogólnie to dopiero sie semestr zaczyna i jeszcze czas JEST:) więc wiesz... :D
diana.

Sikorka pisze...

u mnie pasi niestety tylko niedziela:( może na jeden dzień ino co?