poniedziałek, 9 lipca 2007

Z bratowego punktu widzenia-cz.3

A więc stało się. Długo nie musiałem czekać na odwet ze strony ugrupowań rosyjsko-murzyńskich. Ich agenci dotarli do tego bloga i przekazali do centrali co o nich wypisuję. Wychodzi na to, że na ich ostatnim zebraniu, moje posty były jednym z punktów obrad. Teraz chcą mnie wykończyć!
Wszystko zaczęło się 5 dni temu, kiedy jeden z podstawionych gości basenu (murzyn oczywiście) otrzymał rozkaz, by udawać topienie się. Miał jednak je udawać tak, by nikt poza nim i jego podstawionym ojcem tego nie zauważył i żebym akurat ja stał przy basenie. Zadanie to wykonał idealnie, a ojciec poszedł do mojego szefa, by naskarżyć, że nie wskoczyłem do wody. Nie mam wątpliwości, że była to próba pozbawienia mnie pracy. Po dokładnej analizie sytuacji, menadżer Polynesiana stanął jednak po mojej stronie i powiedział, że nie muszę się martwić o swoją pozycję. Pierwsza próba ataku na moją osobę okazała się nie udana.
Za to druga była już próbą najwyższego kalibru. "Sojusz Rosyjsko&Afroamerykański, Tajnie Atakujący Takie Antymurzyńskorosyjskie Teksty Adasia" (w skrócie SRATATATA, swoją drogą nawet fajnej nazwy nie potrafią wymyślić) postanowił wycelować swoje działa w mój najbardziej wrażliwy punkt- mój rower! Rosjanie, którzy w SRATATATA odpowiedzialni są za kradzieże i rozboje rozegrali wszystko profesjonalnie. Wyczekali do odpowiedniego momentu i gdy nikt się tego nie spodziewał ukradli mojego poczciwego Roadmastera. W tym samym momencie, oddział terenowy przygotowywał pułapkę, która czekała na mnie następnego dnia. Na pożyczonym od Ani rowerze w połowie drogi do Sundary złapałem gumę. Przypadek? (chyba biernik, kogo, co?- gumę :) ) Kolejna próba pozbawienia mnie nie tylko roweru, ale i pracy, gdyż na skutek spóźnienia lub nie dotarcia mógłbym mieć kłopoty.
Mogło by się wydawać, że to już koniec serii ataków. Nic z tych rzeczy. Po zakupieniu nowej dętki (w sklepie moje podejrzenia wzbudziło otwarte pudełko, w którym znajdowała się owa dętka. "Być może ktoś przy niej grzebał"- pomyślałem- "czy to robota Rosjan?...Hmm, czy mamy w domu mleko, bo jak już jestem w sklepie to mógłbym kupić ). Podczas naprawy roweru, nadmuchana dętka bardziej przypominała nieudanego precla, albo węża, który połknął w całości grejpfruta. Pomimo tego nie zaprzestałem wpompowywać powietrza. Przy kolejnym wtłoczeniu guma wybuchła (robota oddziału terrorystycznego SRATATATA, na bank), a z dętki wyciekła zielona maź. Najprawdopodobniej kwas siarkowy lub jakaś inna żrąca substancja. Na szczęście i z tego wyszedłem bez szwanku.
Tak więc od dzisiaj już będę uważać co tutaj piszę. Nie mam zamiaru załatwiać sobie 4 roweru (swoją drogą w ciągu 3 dni zużyłem więcej rowerów, niż Lance Armstrong podczas całego Tour de France 2005). Chciałem Wam jeszcze napisać o dwóch przypadkach amerykańskiej głupoty, ale nie chce wracać pieszo do Polski...

6 komentarzy:

Sikorka pisze...

A najlepsze jest to ,ze to wszystko prawda. To, ze mu ukradli rower to nic, ale ,ze z moimi lampkami, to juz przesada.

diana pisze...

Przesada zdecydowanie.
A poza tym pozdrowienia Od-Tych-Ktore-Sie-Nie-Moga-Doczekac-Wrzesnia-Przy-Czym-Jedna-z-Nich-Jest-Jeszcze-W-Pracy.

dd.

diana pisze...

Albo mi sie zdaje, albo moj komentarz sie zamaskowal...:> Dobre! (chyba, ze to tylko ja tak mam;) )

Unknown pisze...

No widocznie tam było coś takiego co nie chciało widzieć światła dziennego . To samo mam Diana więc teraz się tłumacz co tam było :)

Anonimowy pisze...

Widzę, że głupota Amerykanów bije wszystkich na głowę... Ale, ale, co tam u Sikor? Coś się dawno nie aktualizowała? I jak tam ta jej kolumbijska kawa?:) //nelly

Sikorka pisze...

No wiec, Espresso jest słodkie i gorące, trudno po nim zasnąć, no i trzeba uważać ,żeby się nie sparzyć;)