środa, 6 czerwca 2007

Maleństwo Ewy...

Podróż minęła nam spokojnie, nie siedzieliśmy koło araba z bombą;) Zagadałam babeczkę, która siedziała obok, chyba na śmierć. Chciała się pewnie przesiąść do innego samolotu, ale nie jest to chyba możliwe nad Atlantykiem:) Po 26 godzinach czuwania, poszliśmy wreszcie spać, żeby obudzić się o 5 rano - bo przecież w Polsce jest już południe.I tak przez 2 dni. Dobrze, że mogliśmy spędzić te dwa dni u Ewy i jej maleństwa. Gucio ma już 2 miesiące, a jak będziemy wracać, to będzie już 6 miesięcznym bobasem. W tym miejscu duże thank you dla Ewy i Hudsona za gościnę:) Zrobiliśmy ogromniaste zakupy w polskim sklepie na jakieś 3 tygodnie, a potem busem do Wisconsin...

Brak komentarzy: